czwartek, 3 listopada 2011

Namiastka szczescia

Jako gowniarz nad ranem wychodzilem z domu, rzekomo do szkoly, odczekiwalem swoje za rogiem, az rodzice pojda do pracy, by moc w spokoju wrocic przed monitor komputera. To wlasnie tam, w pokoju przy Bydgoskiej 27a, spedzilem wiekszosc swojego poznogimnazjalnego-wczesnolicealnego czasu, wpatrujac sie jak ten duren w zmieniajacy sie komentarz meczowy Championship Managera. To wlasnie tam poznalem braci Brozkow, Swietochowskiego, Aghahowe, czy To Madeire. I to wlasnie tam, w wirtualnym swiecie, pod aliasem Svietlan Kovac, zdobylem lige mistrzow zarzadzajac Wisla Krakow. 

Ukochany klub z dziecinstwa, ukochane miasto do teraz. Wszystkie te magiczne mecze z Barcelona, Schalke, czy Parma, wszystkie mistrzostwa Polski sprawialy mi radosc. Jako gowniarz zawsze marzylem, by choc raz moc zobaczyc Zurawskiego, Szymkowiaka, Kosowskiego, Glowackiego, czy Brozka na zywo, na stadionie przy Reymonta 22 w Krakowie. Nigdy nie bylo mi dane, bo albo nie mialem kasy, albo bylo za daleko, albo jak juz mialem kase, to pilka nozna przestala mnie z dnia na dzien jarac... Teraz, dzisiaj, za pare godzin, moje marzenie z dziecinstwa stanie sie faktem! Zasiade z dwojka przyjaciol na Craven Cottage, podziwiajac swoja ukochana Wisle w boju z Fulham. Tak wiem, Biton to nie Zurawski, a Wilk to nie Szymkowiak. Tak wiem, przeciez pilke nozna mam w glebokim powazaniu... lecz sentyment z dziecinstwa pozostanie na zawsze! I co najsmiesniejsze, po raz kolejny zawdzieczam cos Londynowi, miastu, na ktore wiecznie narzekam, a ktore dostarczylo mi juz tylu niezapomnianych, magicznych przezyc ;)

1 komentarz:

  1. Wspaniale jest spełniać swoje marzenia, zwłaszcza te z dzieciństwa! Szkoda tylko, że Wisła nie pokazała na co ją stać... Choć atmosfera na trybunach była niesamowita i to zostanie w mej pamięci na długo! WISŁA KRAKÓW !! ;)

    OdpowiedzUsuń