czwartek, 10 listopada 2011

'Let me tell you a couple or three things'!

Notka sentymentalna. W poniedzialkowy wieczor, wraz z 'tym drugim co ze mna jedzie', zasiedlismy po raz ostatni w tym roku przed ekranem telewizora, by delektujac sie manicotti, popijajac wloskim winem (gejada jakich malo...), obejrzec finalny odcinek 'Sopranos'. Mniej wiecej od stycznia, wpierw w towarzystwie pewnej temperowki, pozniej juz tylko jako dwa samotne olowki, delektowalismy sie ta seria. Seria pelna dramy, akcji, smierci, psychologicznego podejscia do ludzi, no i nareszcie niesamowitych tekstow, dialogow! Wszystkie: fat fuck, canolli, goomah, Skip, googootz, fucking A!, am I fucking smilling?, etc, na dobre przyjely sie w moim codziennym slowniku.

Christopher Moltisanti, Silvio Dante, Paulie Gualtieri, Bobby Baccalieri, John Sacramoni, Phil Leotardo, Uncle Junior, i przede wszystkim Tony Soprano - dziekuje! Dziekuje za wypelnianie mi wolnego czasu, dziekuje za mozliwosc podszkolenia angielskiego, dziekuje za obfita dawke smiechu. Dziekuje takze, z tego miejsca, pewnej wspomnianej wyzej temperowce, ktora obdarowujac mnie box setem Sopranos, sprawila mi najlepszy bozonarodzeniowy prezent w moim dotychczasowym zyciu ;)

I jakze by inaczej, najlepsze, co wedlug mojej subiektywnej opinii, spotkalo kinematografie i telewizja komercyjna razem wziete zakonczylo sie przy akompaniamencie najlepszej, wedlug mojej subiektywnej opinii, piosenki w historii muzyki.


Cos sie konczy, by cos sie moglo zaczac... Zegnaj New Jersey, witaj Bangkoku!

1 komentarz:

  1. Trzeba przyznać, że piękną angielszczyzną operujesz na co dzień ;)
    A co do trafności prezentu to tak mi się wydaje, że temperówki raczej znają się na ołówkach, hehe.
    Fajne porównanie btw !!

    OdpowiedzUsuń