środa, 23 maja 2012

Afrykanskie abecadlo cz.2


Flamingi - a wlasciwie to ich brak nad jeziorem Nakuru nieco nas zdemotywowal. Pora deszczowa, woda za wysoko. Byl poczatek podrozy. Swojego zdjecia nie mam, ale mowili, ze normalnie wygladaja tak:


bonus:
Ferry - promem podrozowalismy z Dar es Salaam na Zanzibar. Niby nic fajnego i ciekawego, ot zwykle dwie godzinki, szybka lodka. Pech chcial, ze usiedlismy na dziobie, a slonce bylo w najwyzszym punkcie. Opalilem sie jak cymbal pracujacy na truskawkach w Norwegii. Cymbal pracujacy na truskawkach w Norwegii wyglada mniej wiecej tak:

  

Facebook - nie mam, wiec moze ty mi powiesz, kto wrzucil na niego linka z moim blogiem? Statystyki bloggera nie klamia, odwolan z fejsika jest najwiecej.

Felicita - bylem w drugiej klasie podstawowki. W swietlicy rozgrywany byl mini-playback-show. Wyszedlem na srodek z kolezanka Natalia Stanik. Przygotowalismy sie. Rodzice nas zmuszali. Wygralismy, przejelismy show. Na scenie imitujac spiew wykonalismy wloski przeboj 'Felicita'. Nie ma to nic wspolnego z wyjazdem do Afryki. No moze poza tym, ze z nudow opowiedzialem te historie temu drugiemu co ze mna pojechal. Jak sie pozniej okazalo jest i polska wersja tego klasyka. Pasuje do bloga:

 


Goma - miasto w Kongu, dawny Zair. Nie pochodzi stamtad nikt znany. Nie ma tam nic ciekawego. Byl tam Dariusz Rosiak, nam zabraklo 40 km. Ale i tak jeszcze tam pojade!


bonus:
Goryle - znajduja sie w Ugandzie, Rwandzie i Kongu. Wszedzie za ich podgladanie w naturalnym otoczeniu trzeba zaplacic minimum 400$. Podziekowalismy. Bylem kiedys w singapurskim zoo. Goryle tez wpadly. Za bilet zaplacilem 10 funtow.

Guma - zlapalismy ja w szczerym polu, okolo 2 w nocy, podczas 32-godzinnej autobusowej podrozy przez cala Tanzanie. Kieras ze swoja ekipa zmienil kolo nie uzywajac lewarka. Zajelo im to jakies 15 minut. Mozna? Zrozumieliscie, bez lewarka!


Hirek/Hong Kong - ktos rozmawial przez skype'a, ktos sie spytal, czy nie chce jechac do Hong Kongu. Chcialem, ale bilet do Nairobi byl tanszy. Hirek, dziekuje za motywacje! A do Hong Kongu jeszcze sie wybiore. Po koszulki, po koszulki...

bonus:
Hakuna matata - 'jak cudownie to brzmi' spiewal Timon i Pumba. Na Zanzibarze spiewali wszyscy. Typowo wyluzowane, wsypiarskie podejsce do zycia. No worries!


Homoseksualizm - w Malindii, mojej ulubionej miejscowosci, zatrzymalismy sie w uroczym hosteliku, ktory charakteryzowal totalny zakaz wszelkich rozrywek, z pedalstwem wlacznie:



Ian - jest australijczykiem. Ma 55 lat, zone i syna w moim wieku. Ma tez, wieksze ode mnie, 'jaja', bo w pazdzierniku zeszlego roku obudzil sie i postanowil zmienic cos w swoim zyciu. Rzucil prace, a zonie oswiadczyl, ze wyjezdza na wolontariat do Afryki. Tydzien pozniej byl juz w niewielkiej wiosce na poludniu Ugandy. Zostanie tam jeszcze przez najblizsze pol roku. Spotkalismy sie w Kampali, przyjechal kupic na targu koszule na slub. Nie, nie znalazl nowej zony, idzie jako gosc. Postac Iana jest o tyle istotna, ze to wlasnie z nim przeprowadzilem najciekawsza rozmowe ostatnich lat. To wlasnie on dal mi sporo do myslenia, otworzyl oczy na niektore sprawy i rozwial nieco watpliwosci. To takze on uswiadomil mi, ze najwazniejsze w zyciu jest nasze wlasne szczescie, nie mozna ogladac sie na innych, a jesli przez mysl przechodzi ci wolontariat w Afryce, to zrob to teraz, bo z wiekiem bedzie coraz trudniej. Ian, to takze krol parkietu Casablanci. Iana jeszcze kiedys w zyciu spotkam!


Jambo - czesc! To w suahili.


Kampala - bez dwoch zdan najlepsze, najszybciej rozwijajace sie miasto wschodniej Afryki. Niezly targ, dobre imprezy, ludzie tez jacys tacy bardziej mili. Tylko o co chodzi z tymi sfastykami?


No dobra, wiem, to Wam powiem. Sfastyka to w  religii buddyjskiej i hinduiskiej symbol szczescia. W Kampalii jest duzo wyznawcow tej drugiej. Nie uzywalem google, czytalem 'Zar'.

bonus:
Karibu - welcome! To tez w suahili.
Kilimanjaro - szczyt zdobyc moze podobno kazdy. Nie kazdy moze sobie na to pozwolic finansowo... i mowia, ze Afryka jest tania?


Lew - czekalismy, a on lezal podobno gdzies w trawie. Zaczal padac deszcz, podniosl glowe. Zaczelo padac mocniej, na chwile wstal. Po czym znow sie polozyl w wysokiej trawie. Cala akcja rozgrywala sie mniej wiecej godzine... zaj*biscie...


pisalem juz o singapurskim zoo? o tym, jak lwice zaczely ryc, gdy stalem, odgrodzony jedynie fosa, piec metrow obok? 10 funtow...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz